18 Apr 2015

Tiger Temple and elephants

I didn't mean to take a such break, especially with these million of photos.
But school just killed me. Now it's over, but I still don't seem to have any free minute...
Today about thai temple (where I got lost btw) and our trip on elephants.
Oh, and about the worst luck ever!

Nie chciałam robić takiej wielkiej przerwy w blogowaniu, zwłaszcza wciąż mając milion zdjęć do pokazania z Tajlandii.
Niestety szkoła wyssała ze mnie wszystkie siły.
Niby już się skończyła, ale teraz wielkie odliczanie do matury, także ciężko znaleźć minutę na oddech w tym natłoku powtórek.
Dziś o Świątyni Tygrysa (gdzie się zgubiłam btw.) i o naszej przejażdżce na słoniach.
Ah, no i o największym pechu ever.


There were only two things I really needed to take to Thailand - money for food and my camera. 
Before the trip I had several nightmares about me forgettig to take it so I basically had it in my hands all the time...
Day three. Camera doesn't work. At all.
I've literally tried everything to fix it, I really don't know what happend or how it happened.
I got really depressed, but fortunetely I could borrow a camera from our friends from Oslo, but it wasn't enough so I bought a  new tiny camera on thai market.
 I will get back to this story next time.
Enjoy some temple photos (those mine and not mine).

Tak naprawdę potrzebowałam w Tajlandii tylko 2 rzeczy: pięniędzy na jedzenie i aparatu.
Przed podróżą miałam nawet koszmary, że go zapomniałam i takie podobne, także trzymałam aprarat zawsze przy sobie.
Wycieczki dzień trzeci: aparat nie działa.
Po skontaktowaniu się z Canonem i próbowaniu na wszystkie sposoby odratowania go, niestety zawiodłam...
Naprawdę mnie to wtedy dobiło a na domiar złego otrzymałam wtedy moje IELTSowe wyniki, które nie były ekhem... zadawalające...
Byłam nieźle załamana, no ale po prostu nie da się za długo płakać w takim pięknym miejscu.
Pożyczyłam aparat od naszych znajomych z Oslo (SPADLI MI Z NIEBA<3), którzy potem wysłali mi również wszystkie swoje zdjęcia, ale naturalnie bardzo chciałam mieć swój sprzęt, więc kupiłam jakiegoś kompletnie dzikego Nikona na tajskim ryneczku (jeszcze do tego wrócę).
Także zapraszam na mieszankę zdjęć moich i nie moich :)

















 The brave ones could climb up to see some big Buddha statue. I only made it to 520 steps out of 1200... 
Maybe next time!
I enjoyed the views anyway.

Odważni turyści wspinali się na 1200 stopni żeby zobaczyć wielkiego Buddę. 
Ja poddałam się przy 520... :( 
Nastąpnym razem może się uda!
I tak widoczki były piękne.



One the same day, we went to elephants riding. They were so small!
Tego samego dnia pojechaliśmy na rajd słoniowy. Były takie malutkie<3





Although these beautiful creatures weren't treated badly and they had tons of food (we could feed them as well), I kinda wish I hadn't gone for this particular trip... 
Maybe they have a pretty good life there, but thinking this over, no animal should be in captivity...

Bałam się, że będą te słonie bili batami i w ogóle, że będzie jak w "Wodzie dla słoni", na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Były dobrze traktowane, a nasz był wyjątkowo nieznośny - zboczył z trasy tylko jak zobaczył żarcie i pobiegł wcinać - na nic się zdały krzyki przewodnika :D 
Ale mimo, wszystko, z perspektywy czasu trochę żałuję, że wzięłam udział w tej wycieczce.
Dobrze traktowane czy nie, zwierzęta nie powinny być trzymane w niewoli...

No comments:

Post a Comment